niedziela, 3 maja 2015

Liebster Award

Więc... (nie zaczyna się zdania od "więc"!) zostałam nominowana do LBA przez Magical, za co bardzo dziękuję, choć zdecydowanie NIE zasługuję... Zwłaszcza po tej miesięcznej ciszy, która daje mi powody do ogromnego wstydu. Dlatego dziękuję i przepraszam (wszystkich czytelników) i obiecuję (jak zwykle...) rozdział dodać w niedzielę (za tydzień), a w międzyczasie odpowiem również na komentarze, bo w tym też się opuściłam. Okej, nie przedłużając zapraszam do czytania :)




1. Ulubione książki / filmy / muzyka.
  • Książki - oczywiście fantasy, przygodowe z wplątanym wątkiem miłosnym, ale od czasu do czasu nie pogardzę jakimś innym gatunkiem. Kryminały i science fiction są na przykład genialne... A powieści, które wyjątkowo podbiły moje serce to m.in. "Percy Jackson", "Olimpijscy herosi", "Harry Potter", "Dzieci cienie", "Złodziejka książek", "Gwiazd naszych wina", "Artemis Fowl", "Strażnicy Veridianu", "Diabelskie maszyny", "Rywalki", "Zwiadowcy" i WIELE innych ;)
  • Filmy - chyba wszystkie, ale najchętniej jakieś śmieszne komedie :) Oczywiście nie znaczy to, że nie lubię horrorów, czy dramatów...kocham je... Hmmm i nie mogę wybrać jakiś konkretnych filmów, bo jest ich za dużo, ale za to mogę napisać jakie seriale oglądam - "The 100", "Pamiętniki wampirów", "The Originals", które oglądam cały czas i dużo innych, które już skończyłam jak np."Przygody Merlina"
  • Muzyka - wszystko,co akurat wpadnie mi w ucho, ale jeśli chodzi o gatunek, to raczej wolę rap, albo rock, niż pop.
2. Wyobraź sobie, że nagle masz znów jedenaście lat. Pewnego dnia do Twojego okna puka sowa płomykówka. Zaskoczona, wpuszczasz ją do środka i zauważasz, że trzyma list. Bierzesz go do ręki i oglądasz. Na kopercie, zielonym atramentem jest wpisany Twój dokładny adres. Z szybko bijącym sercem otwierasz kopertę i przelatujeszczęśliwego wzrokiem przez treść listu. Tak! Trafiłaś do Hogwartu!
Gdy już wykonasz swój taniec radości, a szybko płynący czas umieszcza Cię na stołku w Wielkiej Sali. Na Twoją głowę opada Tiara Przydziału. A teraz pojawia się pytanie: do jakiego domu trafisz i dlaczego? Jak przebiegnie Twoja rozmowa z Tiarą?
  • Tiara według mnie jest takim trochę sumieniem, które nareszcie ma szansę się odezwać. Kiedy już przejrzałaby mój umysł to prawdopodobnie zamyśliłaby się na dłuuuuższą chwilę, a nasza rozmowa wyglądałaby mniej więcej, tak: 
- Jesteś bardzo honorowa i uczynna, wyklucza to przynależność do Slytherinu... Może Gryffin... Och nie! Absolutnie, co za tchórzostwo!
- Dzięki, nie ma to jak usłyszeć od starej szmatki, że jest się tchórzem...
- Grzeczniej! Puchonka też z Ciebie żadna... leniwa, wredna, szczera do bólu, charakter przywódcy... Może Ravenclaw ? Jesteś mądra, utalentowana i zarozumiała, ale...no tak... mało ambitna... Hmmmmmm.... Muszę... jeszcze chwilę pomyśleć...
- Tylko nie za długo...
- SLYTHERIN!!!
Myślę, że mniej więcej tak, by to wyglądało... Może nawet zostałabym jedną z Hastalls... W każdym razie, NA PEWNO zostałabym ślizgonką, wtedy... Teraz gdy jestem już trochę starsza, nieco aspołeczna, zamknięta w sobie i niestety już bez swojej dawnej otwartości i pewności siebie, trafiłabym do... chyba do nikąd... Z Hogwartu, by mnie wywalili xD
3. A teraz zupełnie inny przypadek: jeden z Twoich rodziców (nieważne który) podobno nie żyje, a Ty go nigdy nie spotkałaś. Pewnego dnia Twój drugi żyjący rodzic informuje Cię, że jesteś półboginią, pół - śmiertelniczką i pół - boginią, a Twoim 'martwym' rodzicem jest grecki bóg / bogini ze starożytnych mitów, które nagle okazują się prawdą. Pytanie brzmi: jakim jest bogiem / boginią?
  • Percy Jackson, co ? ;)
Nie jestem tego na sto procent pewna, ale myślę, że byłabym córką Hadesa i wcale nie chodzi o to, że jest moim ulubionym bogiem greckim xD Po prostu wydaję się być złą osobą, wredną i bez sumienia, ale prawda jest taka, że mam w sobie więcej empatii i dobra, niż nie jeden człowiek. I wcale się nie chwalę! A z Hadesem było podobnie, był dobry, ale niewiele osób potrafiło to dostrzec, to jedna z rzeczy za które go kocham.
Drugą opcją jest Zeus, albo Hekate, bo... no po prostu jestem do nich podobna, tak samo jak do Hadesa ;) 
4. Uczęszczasz na wykłady słynnego naukowca. Pewnego dnia, podczas jednego z eksperymentów, Ty i Twoje najbliższe przyjaciółki przenosicie się w czasie. W jakich czasach najbardziej chciałabyś się znaleźć, kim byś tam była i co byś tam robiła? Możesz zadać to samo pytanie swoim przyjaciółkom.
  • Myślę, że na pewno byłaby to starożytność... Może Egipt, albo Rzym ? ;) Ale co bym tam robiła ? Nie mam pojęcia...
5. Trochę wścibskie pytanie: jaki jest Twój wymarzony chłopak?
  • Mogłabym tak ładnie napisać, że mój wymarzony chłopak, po prostu by mnie kochał, ale wszyscy dobrze wiemy, że to nie wszystko ;)
    Wygląd, obojętny mi... Ale charakter... Hmmm... zabawny, sarkastyczny, może trochę wredny i uparty, żebym miała się z kim kłócić i ciągle droczyć xD Raczej wyluzowany, nie chciałabym mieć zapiętego pod szyję nudziarza za chłopaka :)
    Musiałby też lubić zwierzęta i czytać (no... niekoniecznie, ale fajnie by było xD).
    I żebyśmy lubili takie same filmy i seriale, które ja oglądam non stop ;)
6. Masz młodsze rodzeństwo? Też jest takie okropne jak mój brat ?
  • Nie, mam tylko starsze (brata i siostrę), choć równie denerwujące :)
7. Wyobraź sobie, że jeszcze przed swoimi narodzinami możesz zdecydować jak będziesz wyglądać, jak będziesz się nazywać i jaka będziesz. Co byś wybrała?
  • Chciałabym być sobą (no... może trochę ładniejszą i fajniejszą wersją siebie) ;)
8. Jak wygląda Twój wymarzony świat i kim w nim jesteś? I nie, nie przyjmuję takiej odpowiedzi jak: 'Nie mam wymarzonego światu'. Każdy jakiś tam ma.
  • Mój wymarzony świat byłby ze sto razy większy od obecnego, by móc pomieścić wszystko to co jest w książkach, a czego nie ma w prawdziwym życiu... Wampiry, wilkołaki, czarodzieje, bogowie, herosi, anioły, demony, nocni łowcy, po prostu wszyscy *-* W takim boskim świecie byłaby normalnie przygoda za przygodą :3
    W sumie... chciałabym, by w tym moim wymarzonym świecie działo się DOKŁADNIE to co w moich ukochanych książkach, no prawie to samo, bo do różnych opowieści wplątałabym siebie i przyjaciółkę Dorotę, jako bohaterki xD
9. Wyczerpują mi się pomysły. O co tam jeszcze mogę zapytać? Nie, to nie było to pytanie. Hmm... O! Mam! Bohater z książki płci męskiej, którego chciałabyś spotkać w rzeczywistości i może zaprosiłby Cię na randkę...
  • Jezu... MNÓSTWO! Luke Castellan, Leo Valdez, Percy Jackson, Nico di Angelo, Damon Salvatore, Draco Malfoy, George Weasley, Seamus Finnigan, Percy Weasley, Charlie Weasley, Dodo, Murtagh, Will Herondale, Magnus Bane, Gabriel Lighwood, Gideon Lighwood, Sebastian Morgenstern, Jace Herondale itd itd xD
10. Czego się najbardziej boisz? Wymień co najmniej trzy przykłady; mogą być absurdalne, jak na przykład Twój brat na balu karnawałowym (ej, jak się przebiera za rycerza i wymachuje Ci szablą przed nosem, to jest przerażające!). Albo jeszcze lepiej! Im bardziej absurdalne, tym więcej punktów stawiam!
  • Ogólnie to pająków i wszelkiego obrzydliwego robactwa, ale też... dorosłości, napawa mnie ona takim przerażeniem, że ... ech nieważne... Boję się też odrzucenia, potępienia... Boję się również śmierci, co jest w sumie śmieszne, bo dopiero czytając to pytanie i zastanawiając się nad odpowiedzią zdałam sobie z tego sprawę... Zwłaszcza boję się śmierci w jakimś ciasnym pomieszczeniu z gorąca i braku tlenu... Ale chyba nade wszystko boję się życia.
11. Teraz już naprawdę nie mam pomysłu. Może... Najbardziej znienawidzony bohater z książki / filmu? Taki, którego skopałabyś na śmierć nie dając czasu na ostatnie życzenie lub spisanie testamentu.
  • Nie wiem... Chyba nie mam takiego ;) Choć Caroline Forbes z TVD... Ugh! Brak mi na nią słów! Tak samo na Finna z "The 100"...
12. Przepisowo miało być tylko jedenaście pytań, ale dostałam nagłego natchnienia. W końcu po to są zasady, by je łamać, prawda?
A tak co do łamania zasad... Zrobiłaś to kiedyś? Jaki był (lub jest) Twój największy plan złamania reguł?
  • Mój największy plan złamania reguł to włamanie się z przyjaciółką Dorotą... do biedronki xD Ukradłybyśmy wszystkie słodycze! Muahahahaha ;)

Nominuję:
http://nie-mysl-o-szczesciu.blogspot.com/
http://dark-family-dtb.blogspot.com/
http://dramione-story.blogspot.com/
http://dzieci-piekiel.blogspot.com/
http://pulapka-wspomnien.blogspot.com/
http://licencja-na-milosc.blogspot.com/
http://dramione-rubin-i-stal.blogspot.com/
http://kraina-hadesa.blogspot.com/
http://serce-wybranca.blogspot.com/
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
http://granger-again.blogspot.com/
http://dracohermiona.blogspot.com/

UWAGA! Kolejność jest całkowicie przypadkowa! 
I tak, wiem... Wiem, że nominowałam 12 blogów, nie 11, ale nie potrafiłam zrezygnować już z żadnego więcej, bo czytam naprawdę dużo blogów i to i tak cud, że udało mi się wybrać nawet tych dwanaście najlepszych, bo wszystkie są genialne :/ Eeee... poprawnie ułożyłam to zdanie ? Zrozumieliście o co mi chodzi ? xD


Pytania:
1. Jakich bohaterów lubisz najbardziej (osobowość) ?
2. Jaki jest Twój znak zodiaku ? Odzwierciedla Twoją osobowość ?
3. Książka, która zmieniła Twój światopogląd ?

4. Wierzysz w Boga ?
5. Masz do wyboru: ocalić swoich bliskich lub resztę świata, co wybierasz ?

6. Dostajesz w darze swoją wymarzoną moc (np. latanie lub czytanie w myślach). Okazuje się, że wraz z Twoim nowym talentem, przybywają poważne konsekwencje. Oddajesz swoją ukochaną moc, czy walczysz z przeznaczeniem ?
7. Twoja największa wada i zaleta ?
8. Jaki dom w Hogwarcie/jaki boski rodzic ? Dlaczego ?
9. Twoje najczęstsze kłamstwo ?
10. Jaka śmierć wydaje Ci się najgorsza (niekoniecznie realistyczna) ?

11. Twój najgorszy koszmar ?

niedziela, 5 kwietnia 2015

2. Ups...

Albus

Dasz radę - powtarzałem sobie cały czas, ale to nic nie dawało. Dlaczego Scorpius musiał pojechać na ten cały turniej ?! Gdyby tu był i mnie wspierał to... Zaraz... Co ja gadam ?! Przecież to Scorpius Malfoy... Trzasnąłby mnie w łeb, mówiąc bym się ogarnął i dał sobie z tym spokój... Ale jego tu nie było, a tylko on o tym wiedział, więc nie było nikogo, kto mógłby przemówić mi do rozsądku. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do biblioteki. Podszedłem prosto do NIEJ i z duszą na ramieniu, odezwałem się.
- Um... hej, Gery! Ja... chciałem... chciałem... wypożyczyć książkę!
- Tak, po to właśnie przychodzi się do biblioteki - odpowiedziała z rozbawieniem, grzecznie się przy tym uśmiechając.
- Tak, ja wiem... ale chodzi o to, że chciałem... chciałem abyś mi coś doradziła.
- Okej - podeszła do najbliższego regału i zaczęła przeglądać różne książki - A czym się interesujesz, um... James, tak ? - spytała niewinnie, podczas gdy mi, świat się zawalił. James ?! Przecież właśnie dlatego chciałem i trafiłem do Slytherinu. Miałem się od niego uwolnić, miałem nie być kojarzony z bohaterskim Harrym Potterem, albo jego pierworodnym synem, wspaniałym i przez wszystkich lubianym Jamesem. Jako Ślizgon miałem być po prostu sobą, miałem być Albusem, nie bratem Jamesa, nie synem Chłopca Który Przeżył, Albusem, tylko i wyłącznie. A tu co ?! Pomylono mnie z nim... Nie pierwszy raz, więc gdyby to jeszcze był ktoś inny, ale to była ONA... Miłość mojego życia pomyliła mnie z moim starszym bratem... PORAŻKA... Moja osobista porażka... Wyszedłem najszybciej jak umiałem, mówiąc, że o czymś zapomniałem. Nie byłem smutny, w tym momencie byłem po prostu wściekły. Człowiek się stara, wybiera inny dom niż reszta rodziny, poświęca się jak nie wiem i co ? I nic! Nadal jesteś kojarzony z ojcem lub bratem. Ale spokojnie, ona nie mogła przecież wiedzieć. To nie jej wina, nie zrobiła tego specjalnie, prawda ? Prawda, ale sam fakt budzi we mnie najgorsze instynkty. 
Idąc tak, w końcu wyszedłem na zewnątrz, gdzie uderzyła we mnie przyjemna fala ciepłego powietrza. Wiatr rozwiał moje i tak potargane włosy, a na usta wpłynął szczery uśmiech zadowolenia. Na chwilę zapomniałem o tym wszystkim, zatracając się w tej przyjemnej chwili. Przypomniałem sobie jak pierwszy raz poczułem smak tego, hogwarckiego powietrza w którym magia była tak wyczuwalna, że aż pulsowała swoją mocą! Tamtego dnia poznałem też swoich przyjaciół, w tym najlepszego - Scorpiusa. Dokładnie pamiętałem ten dzień...


"Siedziałem w przedziale ze swoją kuzynką Rose i korzystając z nieobecności brata, postanowiłem z nią pogadać.
- Rosie, do jakiego domu chcesz trafić ?
- Gryffindor albo Ravenclaw, a ty ? - spytała, przyjaźnie się uśmiechając. Ja niestety nie podzielałem jej entuzjazmu.
- Al...? - szturchnęła mnie, gdy nie odpowiadałem od dłuższego czasu.
- Ja... chyba nie chcę być w Gryffindorze... Nie pasuję tam, nie jestem, ani odważny, ani bohaterski. W dodatku nie będę tam po prostu Alem, tylko synem wielkiego Harry'ego Pottera i bratem wspaniałego Jamesa. Ludzie będą tam oczekiwać po mnie nie wiadomo czego, a ja jestem taki... no... zwyczajny... - z trudem, ale wydusiłem to z siebie, wpatrując się w widoki za oknem. Rudowłosa pokiwała głową ze zrozumieniem.
- A co powiesz na inne domy ? Hufflepuff na przykład...? Dominique jest Puchonką i Teddy też kiedyś był,  jego mama i ciocia Hannah.
- Wiem, ale to nie mój świat. Krukon też ze mnie żaden. Głupi nie jestem, ale inteligencją raczej się nie wyróżniam - odparłem ze smutkiem. Nie pasowałem nigdzie.
- Spryt i ambicja są twoimi mocnymi stronami, a i aktor z ciebie świetny - powiedziała pod nosem.
- Co powiesz na Slytherin...? - zapytała już głośniej. Niestety nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo do pomieszczenia weszła Molly (córka wujka Percy'ego) w towarzystwie Louisa (syn wujka Billa) z którym była na jednym roku w Ravenclawie.
- Wy jeszcze nie w szatach ? - spytała, patrząc na nas swoim sławnym karcącym wzrokiem. Rose przewróciła oczami, nawet ona nie była taka przykładna jak jej kuzynka, ale nie można było Molly za to winić. Jej tatą był Percy, doskonały i przykładny pod każdym względem pracownik ministerstwa, a dawniej wzorowy uczeń i prefekt Gryffindoru. Jakby było tego mało, jej mama również była na wysokim stanowisku w ministerstwie - elegancka, dobrze wychowana, czystokrwista, mądra i niezwykle poważna. Ich druga córka Lucy, jednak nie była tak do nich podobna i śmiało można było nazwać ją rozczarowaniem, choć nawet nie zaczęła nauki. Za takie samo "rozczarowanie" sam się uważałem, choć rodzice od zawsze mi powtarzają, że mnie kochają i są ze mnie zawsze dumni. 

W pewnym momencie poczuliśmy, że pociąg zwalnia i pospiesznie narzuciliśmy na siebie szaty.
- Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni! - wydzierał się Hagrid. Po chwili spostrzegł nas i w ramach przywitania uśmiechnął się ciepło. Wszyscy nowi uczniowie zgodnie podążyli za potężnym gajowym i nauczycielem w jednym, a na samym końcu pochodu szedłem ja, myśląc o swojej rozmowie z Rose i przekładając w rękach swoją dopiero zakupioną różdżkę - brzoza, 12 i pół cala, włos z ogona jednorożca. Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem jak wszyscy się zatrzymali i wpadłem niestety - a raczej stety - na jakiegoś chłopaka. Siła uderzenia była tak dużo, że odbiłem się i poleciałem (dosłownie!) na ziemię. Moja ofiara chyba próbowała mi jakoś pomóc i mnie złapać, ale niestety z marnym skutkiem, bo wylądowała na mnie, boleśnie wbijając łokcie w moje żebra.
- Ał... - jękneliśmy w tym samym momencie. Chłopak wstał pierwszy, a schodząc ze mnie (dość niezgrabnie) dodatkowo mnie poturbował, ale o dziwo gdy już się otrzepał pomógł mi się podnieść. Wtedy dopiero miałem okazję mu się przyjrzeć. Podobnie jak ja niski i drobny, ale z bladą skórą, szarymi oczami i jasnoblond czupryną. To był jeden z Malfoyów - ich nie dało się z nikim pomylić. Z początku chciałem tylko przeprosić i zwiać jak najdalej, ale... coś mnie zatrzymało... Nie był arogancki i wredny, zachowywał się normalnie i dodatkowo próbował mi nawet pomóc. To... nie tak wyobrażałem sobie typowego Ślizgona... Już chciałem grzecznie się przedstawić i w ogóle, kiedy to on się odezwał.
- Zasugerowałbym naukę chodzenia, albo przynajmniej myślenia, ale tego nie zrobię,bo jestem dobrze wychowany - oznajmił nawet na mnie nie patrząc - zamiast tego strzepywał z ubrania nieistniejący kurz. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, ale on przejął inicjatywę, pozbywając mnie tego problemu. Zaśmiał się. Po prostu zaśmiał się szczerze i wybitnie głośno.
- Fajną miałeś minę! Stary, przecież żartowałem! Tak, to się zachowuje mój dziadek, a mi do niego daleko, więc możesz zluzować - mrugnął do mnie przyjacielsko, a następnie wyciągnął w moją stronę rękę - Scorpius Malfoy, a Ty ?
- Albus Potter.
- Teoretycznie powinniśmy się nienawidzić jak nasi ojcowie, ale wiesz co ? Nie znoszę jak ktoś mi coś planuje z góry, a ja lubię cię.
- Ale tak na złość światu, czy na serio ?
- Na serio. Chodź będziesz ze mną i z moimi przyjaciółmi w łódce! Poznaj Daniela Zabini i Jamie'go Notta. Równi z nich kumple, ale jak chcesz przetrwać to trzymaj się mnie."


Później całą czwórką wylądowaliśmy w wodzie, ale to już dłuższa historia i w dodatku mniej ważna od tej. To ten głupi "wypadek" ze Scorem i poznanie kilku innych Ślizgonów zmieniło mój sposób patrzenia na nich. Otworzyłem nieco szerzej oczy i dostrzegłem, że Ślizgoni to też ludzie, też uczniowie, też dzieci, po prostu dość osobliwi, wyjątkowi i ja tez chciałem do nich należeć. Właśnie dzięki takiej błahej sytuacji z młodym Malfoyem całkowicie zmieniło się moje życie i po dwóch latach chyba jeszcze tego nie żałowałem.




Scorpius

Od dobrej godziny byłem skazany na towarzystwo tych... tych ludzi. W sumie nic do nich nie miałem, po prostu nie moja liga, nie moje klimaty. Wstyd przyznać, ale brakowało mi chłopaków - wygłupów Albusa, tekstów Danny'ego, a NAWET mądrości Jamie'go. Było tak spokojnie, że aż mnie to irytowało. Wiem, że tuż przed wyjazdem powiedziałem, że ta cisza będzie błogosławiona, ale szczerze powiedziawszy po tym niby krótkim czasie, doprowadzała mnie ona już do szału. 
Odkleiłem twarz od widoku za oknem i rozejrzałem się po swoich towarzyszach. Na szczęście było kilku Ślizgonów. To znaczy cieszyłem się z tego, ale tylko na początku, gdyż okazało się, że z nimi też nie będę miał co robić. Luke Creswell, który był kapitanem drużyny naszego domu miał już 17 lat i chyba hormony uderzały mu do głowy, ponieważ próbował flirtować z Gryfonką, ale nie byle jaką, bo z Dominique Weasley, a WEASLEY to zło. No, a przynajmniej tak twierdzi mój ojciec. Kolejną osobą ze Slytherinu był Marcus Flint - spoko gościu, ale na dłuższą metę nie mieliśmy żadnych wspólnych tematów. On też gra w Quidditcha, on i dwie Ślizgonki siedzące naprzeciwko mnie. Jedna z nich była starszą siostrą Zabiniego, a ta druga... w sumie nie wiem. Nie potrafiłem jej znikąd skojarzyć. Wiedziałem, że była pałkarką w naszej drużynie, ale to w sumie tyle. Ach, no i była ładna, bardzo ładna. To znaczy byłaby, gdyby nie ta zadziorna mina i wredny uśmieszek. Ugh! Jak ja nie znoszę takich dziewczyn, takich typowych Ślizgonek. Laluni w sumie też nie lubię, ale takie zadziory są jeszcze gorsze! Nigdy, przenigdy nie będę miał takiej dziewczyny! Ale wracając do moich towarzyszy, to znalazła się wśród nich niestety moja siostra. Salazarze, dlaczego nie mogłem urodzić się jedynakiem ?! No tak, zapomniałem. Byłbym nim, gdyby matka nie uparła się na co najmniej trójkę - i w sumie dobrze, że nas tyle, a nie jeszcze więcej. Trzeba się cieszyć z tego co się ma, nie ? A Josette była nawet w porządku, spokojna, miła i dobra, nawet za bardzo. Ja się pytam jak ona mogła trafić do Slytherinu ? Przecież to taki mały, słodki aniołek - tak słodki, że aż mnie mdli. Oprócz niej, miałem jeszcze brata Raya, czyli moją kolejną podróbkę - niestety nie z charakteru, bo on to jakiś oszołom i ja się do niego nie przyznaję, nawet jak będzie już w Hogwarcie! 
Kurde, za dużo myślę... Normalnie aż głowa boli! Złapałem się za nią w celu protestu przeciw zbytniemu myśleniu i wtedy przypadkiem zerknąłem w bok na siedząca obok Rose Weasley. Szczena mi opadła gdy zobaczyłem jej arcydzieła, bo inaczej nazwać się tego nie dało.






- To twoje ? Są świetne! - powiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Spojrzała na mnie zdziwiona, a gdy trochę oprzytomniała to chyba się zawstydziła, bo jej twarz przybrała kolor jej rudych włosów.
- Emm... Tak, dzięki. Ten pierwszy to Hecate School... - zaczęła, ale ja jej od razu przerwałem, spoglądając na nią pytająco. Przewróciła oczami i z niedowierzaniem spytała, czy naprawdę nie wiem dokąd lecimy. Obraziła tym mnie i moją dumę. Przecież doskonale wiedziałem gdzie... no... tak mniej więcej... do włoskiej szkoły magii i no, skąd mogłem wiedzieć, że tak właśnie się nazywa ?! Nie zdążyłem się zirytować,by przerwać tą rozmowę, a ona już nawijała dalej, najwyraźniej nie zwracając zbytniej uwagi na to, czy w ogóle ją słucham...
- A ten drugi przedstawia testrala. Robiłam go podczas drogi i to dziwne, że wcześniej nie zwróciłeś na to uwagi, ale nic nie szkodzi. Wiesz, do tego rysunku natchnęła mnie nasza podróż. Wiesz, w końcu jesteśmy w powozie zaprzęganym przez testrale i lecimy w przestworzach i...
- Stop!
- Co ? - spytała, poirytowana faktem, że jej przerwałem.
- Jesteśmy już prawie na miejscu i lecimy tuż nad wodą. Spójrz! - Oboje wychyliliśmy się przez okienko powozu, podziwiając krajobraz. Wpadłem wtedy na "genialny" pomysł. Widząc, że wszyscy są przy okienku zaabsorbowani widokiem, chwyciłem rudowłosą za ramię i zaciągnąłem ją w przeciwną stronę, czyli do wyjścia. Z początku próbowała protestować, ale zatkałem jej usta dłonią i... no w sumie tak znaleźliśmy się na zewnątrz, a chwilę później na dachu powozu skąd obserwowaliśmy zamek, który był już niedaleko. Wyglądał niemal identycznie jak ten na obrazku Rose i no cóż, wypadało to przyznać.
- Weasley, wiesz... świetnie rysujesz i masz talent.
- Naprawdę ? - spytała dla upewnienia, a jej oczy rozbłysły. Średnio się lubiliśmy (o ile w ogóle) i zawsze rywalizowaliśmy we wszystkim, ale to było nawet miłe uczucie, spowodowane tym, że sprawiłem jej przyjemność. Co z tego, że chwilę później odezwała się moja ślizgońska strona, która zapragnęła ugasić te ogniki w jej oczach ? 
- Przypominam ci, że to jest niestety jedyna rzecz w której jesteś lepsza ode mnie, więc nie ciesz się tak!
- Zaraz... co ?! Jestem lepsza od ciebie, we wszystkim i nie wiem jak możesz w to wątpić. Najwyraźniej masz BARDZO wybujałą wyobraźnię.
- Ja ? A kto rysuje jakieś obrazki z dupy wzięte ?
- Jak możesz ?! Ty... - uśmiechnęła się tryumfalnie - dopiero co je wychwalałeś. Mówiłeś, że są świetne!
- Kłamałem - z tym jednym, moim słowem rozpoczęła się prawdziwa wojna, która wstyd mi przyznać, skończyła się bójką. Przepychaliśmy się długo i w sumie bezsensownie, ale kogo to wtedy obchodziło ? W pewnym momencie wygrałem! Wiedziałem to dlatego, że po którymś z kolei popchnięciu jej przeze mnie, nie oddała mi. Poczułem, że jestem prawdziwym zwycięzcą!


I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że Rose Weasley przestała mnie okładać, bo wypadła... A co najgorsze, nie było po niej śladu...



- Ups...

wtorek, 31 marca 2015

SOWY TRZY

PIERWSZA SOWA

1.Chciałam bardzo serdecznie podziękować wam za komentarze! Kocham was normalnie (ale bez zobowiązań, ok ? xD)!  A tak bardziej oficjalnie, to dziękuję z całego serduszka (które jednak bije i to z każdym komentarzem coraz mocniej):
- oNyx Xyz (za skomentowanie tego czegoś, co śmiem nazywać kontynuacją Harry'ego Pottera)
- Emily Addams, która skomentowała jako pierwsza te, moje wypociny
- Magical (za miłe komentarze dodające skrzydeł :3)
- i Anonimowej LS (za długie, wyczerpujące komentarze ze swoją wspaniałą opinią i odpowiedzi na moje odpowiedzi (tak, wiem... dziwnie brzmi xD)




DRUGA SOWA

2. To już pytanie... A nawet dwa (szalejesz!)... Jakie chcecie rozdziały ? Krótkie, ale dodawane często, czy dłuższe, ale dodawane rzadziej ? I co myślicie na temat narracji pierwszoosobowej (czasami) ? I którego bohatera (jednego lub więcej) w takiej roli byście chcieli ? Hmmm... wyszło tych pytań trochę więcej, ale trudno ;) Weźcie proszę udział w ankietach na ten temat, które znajdują się na prawym pasku strony ;)




TRZECIA SOWA

3. Niestety jestem chora, więc pisanie rozdziału idzie mi dość... flegmatycznie :(  Ale postaram się napisać do niedzieli, gdyż to moje urodziny (5 kwietnia) xD Mam nadzieję, że wytrzymacie do tego czasu :P 


Pozdrawiam i całuję ;*


sobota, 21 marca 2015

1. Reprezentanci

31 sierpnia 2019 roku

Albus Potter zniecierpliwiony, od dobrych 15 minut czekał na swojego przyjaciela Scorpiusa pod sklepem swoich wujków (Magiczne Dowcipy Weasleyów). Nagle tuż przed nim deportował się Draco Malfoy ze swoim synem.
- Naprawdę nie rozumiem dlaczego chciałeś, żebyśmy deportowali się właśnie w TYM miejscu... - powiedział mężczyzna zaraz po wylądowaniu. Kiedy zobaczył młodego Pottera zawrzało w nim, ale spróbował się za wszelką cenę opanować. - Ach, teraz rozumiem Scorpiusie, ale dlaczego nie powiedziałeś mi, że umówiłeś się z ...hmm... Albusem ? - spytał syna, dając wyraźny nacisk na imię stojącego obok chłopaka. Jego młodsza, blond-włosa podróbka przewróciła oczami i odpowiedziała prowokująco:
- Bo wtedy byś się nie zgodził.
Draco spojrzał na Scorpiusa ze złością, ale zignorował tą wypowiedź, zwracając się do obu.
- Ja "niestety" muszę już iść. Życzę wam miłego dnia, chłopcy. 
Poprawił idealnie ułożony garnitur i odszedł w swoją stronę. Al spojrzał na przyjaciela pytająco, ale ten tylko machnął ręką wymijająco i spytał gdzie idą najpierw.
- Książki i inne przybory kupią mi rodzice, a Tobie pewnie jak zwykle mama... Hmmm może pójdziemy razem z moją siostrą do Ollivandera ? - spytał niewinnie, ale Scorpius i tak spojrzał na niego podejrzliwie; nigdy nie dał się nabrać na ten wyuczony, obojętny ton kolegi.
- A nie chodzi Ci przypadkiem o zobaczenie jego córki ? Przecież jesteś w niej taki zakochany...
- BYŁEM! W pierwszej klasie! Musisz mi to wypominać ? Przecież już mi przeszło...
- Al, oboje dobrze wiemy, że nie przeszło. Po prostu skończyła już szkołę i nie miałeś zbyt wielu okazji do zobaczenia jej. No, ale jeśli sprawi Ci to przyjemność to udam, że ci wierzę.
Albusowi  było głupio, że jego "sekret" się wydał, zwłaszcza że jego uczucia były irracjonalne - Geranne Ollivander miała 19 lat, a on był zwykłym, trzynastoletnim gówniarzem. Scorpius jednak jakby nie zauważył wyrazu jego twarzy i z miną męczennika ruszył w stronę sklepu z różdżkami. W środku oprócz nich dostrzegli jakiegoś chłopca wybierającego różdżkę i stojącą za nim rodzinę Potter. Harry widząc ich uśmiechnął się ciepło i przywołał ich ręką.
- Witaj, Scorpiusie! Jak Ci minęły wakacje ? - spytała Ginny, ale pod jej pytaniem podpisała się również reszta rodziny, oprócz Jamesa, którego po pierwsze z nimi nie było, a po drugie nie znosił on Ślizgona.
- Dziękuję, wydaje mi się, że dobrze, a Państwu ? - odpowiedział grzecznie, ale ci najwyraźniej go nie usłyszeli, zbyt zaabsorbowani małą Lily, która właśnie zaczęła rozmowę z Giroldem Ollivanderem - wnuczkiem poprzedniego właściciela Garricka, który sprzedawał różdżki za czasów młodości ojca Albusa i Scora. Girold był wysokim, smukłym panem w podeszłym wieku z dużymi, srebrnymi oczami o mądrym, badawczym spojrzeniu. Podobnie jak jego dziadek pamiętał każdą sprzedaną różdżkę, oraz jej kupca. Mężczyzna był bardzo gadatliwy i uprzejmy, odziedziczyły to po nim jego dzieci - dwudziestosześcioletnia Genevieve McClaud, obecna nauczycielka transmutacji, Gary będący Krukonem rozpoczynającym swój 6 rok nauki, oraz Geranne, która właśnie przyszła z zaplecza i grzecznie przywitała się z nimi. Scor kątem oka zauważył jak Albus niemal rozpływa się na jej widok i parsknął śmiechem, choć nie był pewny czy płacz nie byłby bardziej na miejscu. Przeniósł swoje uważne spojrzenie na dziewczynę i głęboko się zastanowił co może być w niej takiego niezwykłego. Niezbyt wysoka, zgrabna i wiecznie uśmiechnięta, a jedyne co mogło być u niej w jakiś sposób fascynujące to duże, srebrne oczy w dziwny, ale nad wyraz ładny sposób komponujące się z jej ciemnymi, prostymi włosami. Z powrotem spojrzał na przyjaciela i (dla jego dobra) wytargał go niemal siłą ze sklepu. Pech chciał, że wpadł prosto w ramiona swojej rodzicielki.
- Och, cześć mamo - przywitał się, ale bez większego przekonania.
- Ależ ty entuzjastyczny! Normalnie pozazdrościć - stwierdziła kwaśno, na co Scorpius uśmiechnął się pod nosem. Naprawdę bardzo lubił swoją mamę, była taka... taka inna niż reszta i to było super, choć oczywiście nie zawsze. Jego chwilowa radość przygasła, gdy spostrzegł stojącą za nią swoją młodszą siostrę. Westchnął niezadowolony i wtedy przypomniało mu się, że przecież Albus nigdy jej nie widział i nawet nie wiedział jak ma na imię. Cóż nie lubił się zbytnio chwalić, zwłaszcza nią.
- Al, to jest Josette. Moja siostra - brunet uśmiechnął się i wyciągnął w stronę dziewczynki rękę. Miło było mu w końcu ją poznać. Scorpius wspominał mu coś o rodzeństwie, ale nie za wiele, bo twierdził, że to tylko kara od Merlina za jego urodę.
- Miło mi Cię poznać, jestem Albus i zdaje się, że będziesz z moją siostrą na jednym roku.
Blondyneczka odwzajemniła uśmiech,ale kręcąc przy tym głową.
- Idę teraz na drugi rok - oznajmiła, a kiedy Al zmarszczył brwi nie rozumiejąc, dodała - Nie przyszłam do Hogwartu na pierwszy rok, bo miałam pewien wypadek i nie mogłam chodzić, dlatego uczyłam się w domu. W dodatku tylko teorii, bo rodzice nie chcieli bym dodatkowo zrobiła sobie, coś jeszcze różdżką.
- A nie zrobiłabyś ? - spytała pani Malfoy,unosząc jedną brew do góry. Jej córka uśmiechnęła się niewinnie, po czym obie pożegnały się i weszły do sklepu.

- Scor, dlaczego nie ma z nami Daniela ? - spytał Al, a Malfoy spojrzał na niego pytająco.
- Kto to Daniel ?
- Twój przyjaciel... - odparł niepewnie, nie wiedząc czy blondyn sobieżartuje, czy naprawdę nie wie o kogo chodzi. Scorpius zmarszczył brwi i zaczął zastanawiać się na głos.
- Ale ja mam tylko trzech przyjaciół... ty, Jamie i ... och... - nagle dotarło do niego, że pełne imię Danny'ego Zabini to właśnie Daniel. Pomimo, że nawet samemu właścicielowi imienia zdarzało się zapominać to chłopak był zażenowany i już miał strzelić ogromnego facepalma, kiedy uznał, że lepiej nie da nic po sobie poznać.
- Wyluzuj, Al. Żartuję przecież...
- Aha... Jaaaasneeee... A więc, gdzie Danny ?
- Wraca dopiero późnym wieczorem.
- Ale... - zmarszczył brwi - ...kto mu kupi książki i całą resztę rzeczy ? - spytał.
- Skrzaty, Albusie... skrzaty... - odpowiedział mu przyjaciel, pukając się w głowę, po czym obaj ruszyli w stronę lodziarni "Fortescue" nazwanej na cześć pierwotnego właściciela Floriana (teraz należała do jego córki).


1 września 2019 roku

- Malfoy Josette Narcyza! - drobna, jasnowłosa dziewczynka podeszła do Tiary i założyła ją siadając na stołku. Wstrzymała oddech, a jej starszy brat, którego wypatrzyła wśród wielu Ślizgonów, mimowolnie zrobił to samo.
- SLYTHERIN!!! - wykrzyknęła Tiara na całą salę, którą wypełniły oklaski i wiwaty Ślizgonów, nawet Scorpiusa, ktory choć niechętnie, musiał przyznać, że bardzo się cieszył z jej przydziału, choć już niekoniecznie z tego, że usiadła właśnie obok niego.
- Teraz Lily - powiedział mu Albus, a on dobrodusznie udał, że jest tym zainteresowany.
- GRYFFINDOR!!! - usłyszeli po chwili, a przygnębione westchnienie jej brata zagłuszył hałas od stołu Gryfonów. Mimo wszystko jego przyjaciele zauważyli, że coś jest nie tak. Dan, który uważał, że na poprawę nastroju najlepsze jest jedzenie, nałożył mu na talerz wszystko co miał akurat pod ręką, a Jamie Nott poklepał go pocieszająco po plecach, jednak tylko Malfoy się odezwał.
- Stary, przecież wiedziałeś, że tak będzie.
- No tak, ale wiesz... ja... - nie dokończył i na szczęście mógł to zwalić na dyrektora, który właśnie zaczął czytać ogłoszenia.
- W tym roku powitanie należy się nie tylko nowym uczniom. Chciałbym przywitać waszą nową nauczycielkę Starożytnych run - Danielle Avery. Zajmie ona miejsce profesor Vector, która odeszła na zasłużoną emeryturę - oznajmił Flitwick, obecny dyrektor Hogwartu. - Natomiast na miejsce naszej dotychczasowej bibliotekarki pani Pince, wejdzie wasza koleżanka, która stosunkowo niedawno ukończyła szkołę i na pewno wielu z was ją zna, a jeśli nie to przedstawiam wam Geranne Ollivander.
W Wielkiej Sali rozbrzmiały jeszcze głośniejsze oklaski niż poprzednio. W końcu kto nie znał wiecznie uśmiechniętej, pomocnej i bardzo uprzejmej Gery ? Znali wszyscy, a w szczególności Albus, który miał taką minę, że siedzący obok niego koledzy zaczęli się obawiać, że zaraz zemdleje. Jednakże nikt poza nimi nie zwrócił na to uwagi, a tym bardziej dyrektor, który zaczął kontynuować.

- Chciałbym również zapoznać was z pewnym turniejem sprawdzającym wasze umiejętności magiczne, który odbędzie się w Roman schola Magicae Hecate . Takie wydarzenie będzie miało miejsce po raz pierwszy i będzie powtarzane co trzy lata. Postanowiliśmy wraz z gronem nauczycielskim, że to Czara ognia wyłoni DWUDZIESTU reprezentantów Hogwartu. Dziesięciu uczniów i tyle samo uczennic. Z drugiego i trzeciego rocznika zostaną wyłonione po dwie osoby, a z pozostałych po cztery. I UWAGA, pierwszoklasiści NIE biorą udziału w tym wydarzeniu! - gdy tylko to powiedział po sali rozniosły się jęki zawodu, a szczególnie słychać było Lily i Hugo, którzy już się na to napalili. Flitwick mimo wszystko nie przerwał swojego wywodu i zignorował pomruki niezadowolenia uczniów. - Po kolacji niech wszyscy wrzucą do Czary kartkę z imieniem, nazwiskiem i swoim domem. To tyle jeśli chodzi o to wydarzenie. Ale zanim zaczniecie jeść, jak zawsze pragnąłbym wam przypomnieć, że żaden uczeń nie ma prawa wstępu do Zakazanego Lasu, a uczniowie pierwszej i drugiej klasy nie mogą odwiedzać Hogsmeade. Życzę smacznego!
Ledwie skończył, a wszyscy obecni zajęli się rozmową, przekrzykując się nawzajem. Nikt nie zwracał uwagi na jedzenie. Liczył się tylko ten cały konkurs.
- Muszę... po prostu muszę zostać wybrana - oznajmiła podekscytowana Rose.

- Nie masz szans, siostrzyczko.
- Hugo!
- No co ?

- To, że Ty nie możesz jechać, to nie znaczy, że ja nie mogę! I pojadę, zobaczysz!
- Dobra, nie złość się... Wierzymy w Ciebie - uspokoił ją i oboje uśmiechnęli się do siebie już pogodzeni.
- Też bym chciała pojechać, ale raczej nie mam szans... - stwierdziła markotnie Ella, rówieśniczka i jednocześnie dobra koleżanka Rose. - A jeszcze jakby oprócz mnie pojechał jakiś ładny chłopak z naszego rocznika to w ogóle!
- Masz kogoś konkretnego na myśli ? - zaciekawiła się Maddy, ich współlokatorka i najlepsza przyjaciółka Elli.
- Konkretnego chyba nie... Ale Twój kuzyn Rose jest niczego sobie. Ale niski bardzo... za to jego koledzy już bardziej wyrośnięci, a ciacha takie same jak on! Rosie, mogłabyś nas nieco bliżej poznać z całą czwórką! - zawołała podekscytowana taką możliwością, najwyraźniej nie widząc, że koleżanka aż się zakrztusiła sokiem z wrażenia.

- Mogę Cię poznać jedynie z Albusem, ale on nie jest zbyt towarzyski...
- Och, no weź! Wiemy, że Scorpius, Jamie i Danny są strasznie słodcy i pewnie chcesz ich mieć dla siebie, ale tak nie można weź się podziel!
Rose wstrząśnięta głupotą koleżanek i tym za kogo ją uważają, pokręciła jedynie głową i wyszła wzburzona z sali.



2 września 2019 roku

Następnego dnia lista uczestników była już wywieszona na drzwiach Wielkiej Sali i wyglądały następująco:



Rose mało nie wyszła z siebie ze szczęścia, ale gdy zobaczyła, że oprócz niej wytypowany został Scorpius, jej radość ulotniło się w jednej sekundzie. Nie lubili się i nie, to nie była trwała i przesiąknięta złem nienawiść jak w wielu świetnych opowieściach. Była to tylko najzwyklejsza niechęć i tyle w temacie. Przepełniona takimi myślami razem z resztą weszła do sali. 
Dyrektor Flitwick stał na krześle znajdującym się na podium, a w ręce trzymał listę uczestników konkursu. Gdy wszyscy usiedli zaczął ich wyczytywać oczekując, że podejdą i staną na środku tak, by wszyscy ich widzieli.
- Puchonka, Sarah Barkley, reprezentantka klasy piątej! - była to drobna, nieśmiała blondyneczka z okularami-kujonkami na nosie.
- Krukon, Sean Connolly, reprezentant również klasy piątej! - był bardzo spięty i wysoki, dlatego dziwnie wyglądał stojąc obok swojej koleżanki z jednego roku.

- Ślizgon, Lucas Creswell, reprezentant klasy siódmej! - nieco wyższy od swojego poprzednika i zdecydowanie przystojniejszy ze swoją blond czupryną i roześmianymi, niebieskimi oczami.
- Ślizgonka, Kelly Miles Derrick, reprezentantka klasy czwartej! - ładna i bardzo pewna siebie brunetka o bystrym spojrzeniu.
- Gryfon, Darragh Thomas Finnigan, reprezentant klasy siódmej! - brunet uśmiechnięty od ucha do ucha, ścigający i kapitan Gryffindoru w Quidditchu.
- Ślizgon, Marcus Flint II, reprezentant klasy czwartej! - czarne włosy i tak wredny wyraz twarzy, że aż szkoda o tym mówić. Potem zostało wymienionych jeszcze trzech uczniów i Filius Flitwick doszedł do rodzeństwa Malfoyów. Ludzie byli zdziwieni, gdyż do wczoraj sądzili, że Scorpius jest jedynakiem, ale na szczęście ale nich (bo Scor był w stanie zrobić im "krzywdę" gdyby nadal się tak na ich dwójkę gapili) zaczynali się już pomału przyzwyczajać. Inną niespodzianką było to, że reprezentantem trzeciej klasy został właśnie on, gdyż zdecydowana większość stawiała na jego przyjaciela Jamie'ego. Flitwick doczytał do końca, wymieniając w sumie CZTERECH Weasleyów. Ostatnią wyczytał Eris, czwartoklasistkę ze Slytherinu, starszą siostrę Daniela i pałkarkę w drużynie Quidditcha w swoim domu. Gdy już skończył przywołał ich ręką i wyprowadził z sali, by wszystko dokładnie wytłumaczyć. Tak, właśnie zaczęła się ta przygoda, która miała przynieść kilka ofiar, a jedna z nich właśnie wyszła za Flitwickiem, tylko... która z nich to była ?

piątek, 13 marca 2015

Prolog

30 sierpnia 2019 roku...

Brązowowłosa dziewczyna szła korytarzami wielkiego zamku, a odgłos jej kroków roznosił się echem po opuszczonej budowli. Słysząc głosy z końca korytarza zadrżała z zimna, ale i ze strachu. Dwaj rozmawiający mężczyźni weszli do pomieszczenia, zostawiając uchylone drzwi, na których wisiała tabliczka z napisem "Pokój nauczycielski". Zbliżyła się do nich najbliżej jak mogła i zaczęła podsłuchiwać.
- Dyrektorze... myśli pan, że to załatwi sprawę raz na zawsze...?
- Jestem tego pewny! A JA nigdy się nie mylę. Zapamiętaj to sobie, Ottavio.
- Tak, ale... skąd pewność, że akurat uczniowie Hogwartu, Czarfly, Durmstrangu i Beuxbatons...
- Nie musisz wiedzieć...
- Ależ, Richardzie! To mimo wszystko dzieci! Zdaję sobie sprawę, że przelew krwi jest konieczny, ale co jeśli to nie zadziała ? Jak wytłumaczymy kolejne zniknięcia ? Gdyby to jeszcze byli nasi uczniowie...
- To już jest na mojej głowie. Ty masz inne zadanie i radzę Ci się pospieszyć. Zanim przybędą reprezentanci pozostałych szkół, musimy złożyć ofiarę z co najmniej jednego czarodzieja.
- Z kogo tym razem...?
- Daję Ci wolną rękę, ale sugeruję aby tym razem wziąść jakiegoś ucznia z najmłodszej klasy... Tak, czysta, niewinna krew dwunas... - nie dokończył, gdyż na korytarzu rozległ się trzask. Pospiesznie wyjrzeli za drzwi i zobaczyli przewróconą dziewczyną wpatrującą się w nich z przerażeniem. Niższy z mężczyzn złapał ją brutalnie za ramię i usadził na krześle na przeciwko obojga.
- Co tu robisz ?! - warknął jeden z nich. - Ile słyszałaś ?! Gadaj!
- Spokojnie, Ottavio... Co prawda, mała i wścibska, ale nadal jest damą - oznajmił cicho, uważnie jej się przyglądając. Nagle uśmiechnął się szeroko jak dziecko, które przypomniało sobie tytuł ulubionej bajki.
- Panienka Travers, czyż nie ? - spytał z delikatnym uśmiechem szaleńca. Odwróciła twarz sugerując, że nie zamierza nic powiedzieć. Ucieszył się z tej reakcji i uśmiechnął jeszcze szerzej, po czym spytał:
- A, jaki masz przydział... panienko Travers ?
- Intemperantia, dyrektorze - odpowiedział za nią profesor Grimaldi - jej długoletni nauczyciel Astronomii.
- No tak, to wszystko wyjaśnia... Nieumiarkowanie... dom bandy idiotów bez zahamowań...
- Możliwe, ale przynajmniej nie Avarus, jak pan. Dom chciwości, który pewnie nakierował pana do zamordowania tylu uczniów! - Mężczyzna słysząc to, zacisnął zęby ze złości.
- Jak śmiesz ?! Nigdy nikogo nie zabiłem! Skąd w ogóle taki pomysł ?!
- Może z pańskiej wczorajszej rozmowy... - syknęła gniewnie, dopiero po chwili rozumiejąc swój błąd. Rok szkolny rozpoczynał się dopiero za dwa dni, więc j
ej nie powinno tu być, ani dzisiaj, ani tym bardziej wczoraj. A już na pewno nie powinna podsłuchiwać pod pokojem nauczycielskim. Dyrektor Freudenberg na powrót opanował się, patrząc na nią swoim typowym, pogardliwym wzrokiem z domieszką zauważalnej ironii. 
- No, no, no... rodzice nie nauczyli, że nie należy podsłuchiwać ? - spytał, po czym machnął ręką, jakby chciał odgonić muchę. - Nieważne, już i tak nie nauczą - stwierdził, zawierając w swojej wypowiedzi swego rodzaju groźbę. Wyczuwając ją dziewczyna przełknęła głośno ślinę i spróbowała uspokoić bijące głośno serce. W końcu, po dłuższej chwili odezwała się.
- Wie pan, ile osób zginęło już z pana ręki ? I po co to wszystko ?
- Obawiam się, że ta wiedza już Ci się nie przyda - odpowiedział z udawanym smutkiem. - Poza tym... - zawiesił dramatycznie głos - ... byłem pewny, że akurat Tobie nie będzie to przeszkadzać. Twoja rodzina ma bardzo krwawe dzieje, a jej brutalne tradycje trwają do dziś, mam rację ? - nie odpowiedziała i oboje wiedzieli dlaczego.
- Ilu masz braci ? Trzech ? Nie... pięciu... dwóch w tym roku idzie do szkoły... To aż dziw, że jeszcze wszyscy żyją... Ale spokojnie, moja droga, już niedługo... Może nawet jakoś im pomogę ? Powiedzmy, że na przykład zabiję tego najmłodszego na Twoich oczach, potem następnego i następnego... Aż w końcu zostawię tego najstarszego i imperiusem zmuszę go do zabicia Ciebie... Co Ty na to ?
- Nie waż się tknąć, któregokolwiek z nich!
- Oho... Ktoś się stawia! Jakie to wzruszające! 
- Czy... czy jeśli przemilczę tą całą "drobną" aferę zostawisz mnie i moich braci w spokoju ?
- Hmmm... jakby się tak zastanowić to... NIE. Zdecydowanie wolę Cię zabić, tak bez żadnych zobowiązań.
- A jeśli pomogę ? Jeśli uśpię czujność przybyłych z reszty szkół i będąc ich rówieśniczką, wybadam którzy się najlepiej nadają ? - spytała z desperacją w głosie. Freudenberg zatrzymał się w drzwiach i po rozmyśleniu tej propozycji zdecydował. Odwrócił się powoli i pomilczał jeszcze chwilę, by podtrzymać rosnące napięcie. W końcu uśmiechnął się wrednie i odpowiedział jej ledwie dosłyszalnym, lodowatym głosem:
- Witam w jednej drużynie, panno Travers.



Nie mam pojęcia, jak wyszło, ale mam nadzieję, że w miarę dobrze... Z początku nie miało być prologu, tylko krótki, ale zabawny, pierwszy rozdział. Potem jednak wpadłam na nowy, bardziej mroczny wątek i postanowiłam wpleść go w tą opowieść, która miała być głównie śmieszna, ale i odwzorowującą prawdziwe życie i problemy nastolatków... Dzięki temu tutaj może będzie bardziej magicznie ? No cóż zobaczy się... A jeśli prolog się nie podoba to przepraszam... Zabierałam się do niego kilka tygodni, a ostatecznie i tak napisałam go w kilka minut, choć oczywiście się starałam, no ale nieważne... Mam tylko nadzieję, że Ci którzy tu weszli zostaną na dłużej, a Ci którzy nie, no cóż, że kiedyś powrócą ;)